Zimowe wejście na Turbacz

Zimowe wejście na Turbacz

Trasa: Nowy Targ – Oleksówki – Turbacz

Dystans:  13,70 km

Przewyższenia: 692 m

Czas wędrówki: 4h 13min

Kiedyś byłam bardzo sceptycznie nastawiona do zimowych wycieczek w góry. Wydawało mi się to trudne, nieosiągalne i bardzo niebezpieczne.

Zimowe wejście na Turbacz, było jednym z pierwszych takich doświadczeń. Była to dość charakterystyczna data – Sylwester kilka lat temu. W tym roku postanowiliśmy to powtórzyć.

Siedząc przy stole i kończąc świąteczne smakołyki, zobaczyliśmy, że szykuje się niesamowita pogoda w weekend. Bez większego namysłu, padła decyzja, że zbieramy ekipę  i wychodzimy na Turbacz!

Turbacz jest najwyższym szczytem w pasmie Gorców i rozpościera się z niego przepiękny widok na Tatry i nie tylko.

Dla ciekawskich oraz wtajemniczonych, przebiega przez niego także Główny Szlak Beskidzki (GSB). Również ciekawe jest to, że przy schronisku na Turbaczu krzyżuje się co najmniej kilka szlaków, więc można tutaj dotrzeć z różnych stron.

My natomiast wybraliśmy naszą ulubioną i równocześnie najbardziej widokową trasę – zielonym szlakiem wychodzącym z Nowego Targu – Oleksówek.

Jeżeli chodzi o samochód, można go zostawić tutaj: https://goo.gl/maps/nCDTg1mPHGgDmrrv5

Pierwszy odcinek szlaku prowadzi drogą asfaltową, z której dość szybko odbijamy w las. Na dole śniegu nie ma jakoś bardzo dużo, natomiast na początku witają nas oblodzone kamienie, przykryte cienką warstwą puchu.

Podczas zimowych wędrówek bardzo dobrze jest wyposażyć się w raczki, stuptuty oraz kijki. Nie są one bardzo drogie, natomiast niesamowicie przydatne.

Jeżeli chodzi o raczki używamy tego modelu: https://www.skalnik.pl/raczki-vi6-pro-traxion-rozmiar-l-42-44-zielony-vi6-603655

Po pierwszym bardziej stromym fragmencie biegnącym przez las, wychodzimy na polanę, gdzie naszym oczom ukazują się tatrzańskie szczyty.

Robimy krótki odpoczynek, by chłonąć witaminę D oraz widoki i ruszamy dalej. Towarzyszy nam niesamowita pogoda. Błękit nieba, piękne słońce, ośnieżone drzewa… Im wyżej wychodzimy, tego śniegu jest coraz więcej.

Na szczęście na szlaku nie ma zbyt dużych tłumów – zapewne jest to spowodowane ilością szlaków prowadzących na szczyt.

Większość trasy jest zaśnieżona, a miejscami pojawiają się spore płaty lodu, które stają się później utrudnieniem, głównie przy schodzeniu.

Po drodze mijamy także kilka chatek, które wpisują się w ten górski krajobraz.

Niesamowite jest to, że w górach śnieg jest bardzo czysty. Dzięki temu przepięknie skrzy się w promieniach słonecznych i  odcina się na tle błękitnego nieba.

Dalej dochodzimy do kolejnego, bardziej stromego podejścia, które prowadzi już praktycznie pod samo schronisko.

Bardziej stromego w stosunku do całej trasy, która jest raczej łagodna.

Następnie docieramy pod schronisko, które znajduje się około 10 min przed szczytem. Widząc, że tutaj ludzi jest już zdecydowanie więcej, decydujemy się najpierw wyjść na szczyt, a później w drodze powrotnej zatrzymać na krótki odpoczynek.

Droga od schroniska na szczyt jest niesamowita. Wąska, biała ścieżka, wśród ośnieżonych drzew. Krajobraz jest naprawdę bajkowy.

Sama natura maluje najpiękniejsze obrazy.

Po ponad dwóch godzinach niespiesznej wędrówki zdobywamy szczyt – 1310 m n.p.m. Robimy kilka zdjęć i schodzimy z powrotem pod schronisko, ponieważ głód daje nam się we znaki.

Pod schroniskiem znajdujemy wolny stół i wyciągamy nasze zapasy oraz gorącą herbatę. Obowiązkowa podczas zimowych spacerów – najszybciej rozgrzewa organizm od środka.

Nie rozsiadamy się jednak zbyt długo, ponieważ kiedy przestaliśmy się ruszać, coraz bardziej odczuwamy te -8 stopni u góry.

Ostatecznie decydujemy się na zejście tą samą drogą. Po pierwsze, żeby dotrzeć do samochodu pozostawionego na parkingu, po drugie już wiemy czego możemy się spodziewać na szlaku.

Poza śliskimi kamieniami pod koniec trasy – dość sprawnie i bez wysiłku schodzimy na dół.

Przejście całej trasy zajęło nam lekko ponad 4h. Jest to bardzo przyjemna wycieczka – polecam ją na każdą porę roku.

Myślę, że jest również fajną opcją na rozpoczęcie swojej przygody z zimowymi wędrówkami po górach. Trasa nie jest trudna technicznie i zagrożenie lawinowe jest praktycznie zerowe. Można spotkać po drodze wielu ludzi również z dziećmi.

Ciekawą alternatywą jest zabranie ze sobą „jabłuszka”, na którym można zjeżdżać i trochę przyspieszyć sobie czas zejścia. Oczywiście nie da się tego zrobić na całej trasie, ale na pewno na niektórych odcinkach.

Poniżej trasa wyznaczona na portalu: https://mapa-turystyczna.pl/

Ślad wycieczki zapisany w aplikacji Garmin Connect
Zimowe wejście na Turbacz

2 komentarze do “Zimowe wejście na Turbacz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewiń na górę